piątek, 30 sierpnia 2013

Blog :(

Przepraszam!!!
Muszę zawiesić bloga. Będę codziennie tu zaglądać, ale... Yhhh... :( jeśli to nic nie da, to będę musiała usunąć tego bloga. Bardzo was przepraszam i w ogóle... 
Przykro mi to robić, ale muszę. 
~ Wika

środa, 28 sierpnia 2013

Dark Love - rozdział 5

Wielkie, czarne skrzydła wystawały zza kontenera. Zrobiłam krok na przód. Emily znieruchomiała i powoli wysunęła się zza kontenera.
- Emily?- spytałam z niedowierzaniem. Analizowałam wszystko powoli. Dziewczyna przestąpiła z nogi na nogę, a skrzydła poruszyły się nerwowo.
- Chciałam ci to powiedzieć od początku, Nicole. Chciałam ci powiedzieć to, że...
Chciałam ci powiedzieć, że... Jestem inna.- mówiła cicho, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie wierzyłam własnym oczom i uszom. 
- Emily, ja... Nie wiedziałam, że jest ktoś taki jak ja.- powiedziałam, a Emily spojrzała na mnie pytająco. Pozwoliłam swoim skrzydłom opadnąć na moje plecy. Dziewczyna wytrzeszczyła oczy i stała w bezruchu. Chwilę potem z uśmiechem na twarzy podbiegła do mnie i uściskała. Oderwałyśmy sie od siebie i ruszyłysmy w kierunku mojego domu. Nic sie nie stanie jak przegapimy dwie lekcje.
- A więc czego się tak boisz w Hazzie?- spytałam.
- Bo to on. Go kocham i mam chronić.- powiedziała szeptem.
- I czego się boisz?
- Że on mnie nie kocha i odrzuci.- powiedziała Emily, gdy byłyśmy przed drzwiami mojego domu.
- Spokojnie, na pewno ciebie nie odrzuci.- powiedziałam otwierając drzwi.
- A więc Lou i Harry wiedzą o tym, że jesteś inna?- spytała.
- Mhm.- powiedziałam.
- Ufasz im?- spytała opadając na kanapę. Westchnęłam. To działo się tak szybko, że nawet sie nad tym nie zastanowiłam.
- Yyy... Tak.- powiedziałam po chwili namysłu. Spojrzałam na zegarek. 15.10.
- Będą tu za 20 minut!- krzyknelam, a Emily zaczęła histeryzować.
- Nie! Nie jestem gotowa! Nie!- krzyczała biegając w kółko.
- Spokojnie! Mam plan.- powiedziałam i uśmiechnęłam sie szyderczo.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Komentarze-Informacja-Ważne

A więc wprowadzam nową zasadę. 1  komentarz=1 rozdział. Rozumiemy? ;D
Poza tym, teraz też anonimowi mogą komentować. Dzięki temu, będzie więcej komentów... *.*
Kocham was, ale nie ma żadnego komentarza pod ostatnim rozdziałem, więc... (o_o,).
Siemaneczko!




czwartek, 15 sierpnia 2013

Dark Love rozdział 4

Weszłam do sali i usiadłam obok brązowowłosej dziewczyny.
- Ty jesteś Nicole, tak?- spytała nagle.
- Tak.
- Żadna dziewczyna NIGDY się nie sprzeciwiła Maxowi.- powiedziała patrząc na mnie jak na jej idolkę.
- To jestem pierwsza.- powiedziałam i się zaśmiałysmy.
- Emily.- powiedziała.
- Nicole.
Przegadałyśmy całą lekcję, aż zabrzmiał dzwonek na przerwę.
- Może miałabyś ochotę do mnie wpaść dzisiaj?- spytałam.
- Jasne. Tylko podaj adres.- powiedziała i sie uśmiechnęła.
- 34 Baker Street.- powiedziałam, a ona zapisała sobie adres na karteczce.
- Dzięki. Będę po szkole.- powiedziała i poszła do swojej szafki, a ja do swojej.
Usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam ( znowu! ) Maxa.
- Czego?- spytałam.
- Wierz mi, Max zawsze dostaje, czego chce.- wyszeptał mi do ucha.
- Odwal się odemnie, Ok?- krzyknęłam, a wszyscy uczniowie otoczyli nas dużym kołem. Max przywarł mną do szafki i się zaśmiał. Wzięłam go szybko za kołnierz i rzuciłam nim o ziemie.
- Radzę z nią nie zadzierać.- powiedział Lou, który się pojawił niewiadomo skąd z Harry'm.
- Umie dokopać. Mocno.- powiedział Harry i się do mnie uśmiechnął. Max się tylko zaśmiał. Gdy wstał, od razu rzuciłam nim o szafkę, tak mocno, aż się wgniotła. Podeszłam do stękającego Maxa i nachyliłam się nad nim.
- Tak, lepiej ze mną nie zadzierać.- wysyczałam i popchnęłam jeszcze Maxa.
Odwróciłam się i podeszłam do szafki kontynuując wyciąganie książek z szafki. Nagle usłyszałam grzmoty i stałe dudnienie w szybę. Wyjrzałam przez okno. Rozpętała się burza. Automatycznie zerknęłam na Max'a. Ktoś pomógł mu wstać. Tym ktosiem, był nie kto inny, jak zakapturzony chłopak. Odwrócił się do mnie i, choć nie widziałam jego twarzy, wiedziałam, że się uśmiechnął szyderczo.
- Nicole!- usłyszałam krzyk Louis'a i nagle Harry i Lou byli przy mnie. Spojrzałam jeszcze raz w kierunku zakapturzonego gościa, ale go już nie było na korytarzu. Coraz bardziej się go bałam.
- Nicole?- usłyszałam głos lokowatego. Odwróciłam się do nich i wymusiłam szczery uśmiech.
- Coś się stało?- spytał Lou.
- Nic, nic...
- Ale mu dokopałaś!- krzyknął Harry.
- Dzięki... A poza tym dzisiaj wpada do mnie przyjaciółka, więc nie musicie przykeżdżać.- powiedziałam. Chyba mogłam Emily już nazwać przyjaciółką, chociaż znamy się dopiero jedną lekcję... 
Rozległ się dzwonek więc poszłam szybko do sali.
- I tak przyjdziemy!- krzyknął Lou za mną.
Weszłam do klasy i usiadłam obok Emily.
- Masz coś przeciwko temu, jakby wpadli do mnie też dwójka moich przyjaciół?- spytałam.
- Nie, spoko.- powiedziała i się uśmiechnęła.
- To Lou i Harry.- na dźwięk imienia lokowatego, skuliła się i wytrzeszczyła oczy.
- Emily? Co się dzieje?- pytałam, ale ona nie odpowiadała. Całą lekcję siedziała skulona i wystraszona, jakby Harry był jakimś złoczyńcą, czy co. Gdy rozległ się dzwonek, Emily szybko wybiegła z klasy. Popędziłam za nią. Schowalam szybko książki i zobaczyłam, że Emily wybiegła ze szkoły. Co ona robi? Pobiegłam za nią. Co chwila się obracała patrząc czy ktoś ją śledzi, ale ja szybko się chowałam za pobliskimi drzewami. Nagle dziewczyna skręciła w zaułek. Pobiegła za kontener na śmieci. Gdy sie wychyliłam zza rogu, ujrzałam coś, czego najmniej bym się spodziewała po Emily.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Komentarze

Jestem tu codziennie i... Nie ma żadnych komentarzy pod 3. Rozdziałem... Stwierdziłam, że będę pisać tą opiwieść nawet jak będzie tylko jeden komentarz. Ale nie ma żadnych pod ostatnim rodziałem, więc nie wiem czy opuściliście tego bloga, bo ja nie będę pisać dla nikogo ;__;
~ Wika

niedziela, 4 sierpnia 2013

Dark Love- part 3

Nagle ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je i nagle Harry przygniótł mnie do ściany.
- Gdzie on jest?! Co z nim zrobiłaś?!- wrzeszczal na mnie Harry. Złapałam go za ramiona i zamieniliśmy się miejscami.
- Uratowałam go! Przez ciebie został pobity!- krzyknelam, na co dostałam z liścia. Poczułam mrowienie na plecach, a Harry wybałuszył oczy. Walnęłam go pięścią w twarz i puściłam, a on upadł na podłogę. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą wystraszonego Louis'a.
- Przepraszam... Ja... To była jego wina... Przepraszam, nie zapanowałam nad sobą...- powiedziałam, choć wiedziałam, że to byłą jego wina.
- Ja też...- powiedział lokowaty, gdy Louis pomagał mu wstać.
- Spoko, Harry. To nie twoja wina....- pocieszył go Lou.
- A kogo?- krzyknęłam.
- Na pewno nie moja...- powiedział Harry. Boże jak on mnie wkurza... Wbiegłam do kuchni i walnęłam pięścią o stół. Otworzyłam dłoń i zobaczyłam w niej malutki niebieski płomyczek. Rzuciłam nim o podłogę, a on rozwalił kilka kafelków. Co się dzieje do cholery?! Nagle upadłam. Ciemność.
" Nie wiesz o co chodzi? "- usłyszałam głos w głowie.
- No, tak troszeczkę...- powiedziałam.
" A więc, wreszcie znalazłaś swoje Inati. Inati jest bardzo ważne w życiu Latiriona. Dla twojej wiadomości, jesteś Latirionem. "- usłyszałam uradowany głos.
- A co lub kto jest tym Inati? I co to jest?!- krzyknęłam zniecierpliwiona.
- Twoje Inati to Louis. Ogólnie jest to istota, którą Latirion kocha, opiekuje się nim... Strzeże jak oka w głowie. Aby lepiej go chronić, niedługo odkryjesz swoje nowe moce. "- usłyszałam.
- A co to był za płomyk?- spytałam.
" A... To twoja nieopanowana moc. Uważaj, stajesz się silniejszym i zdolniejszym Latirionem. "- usłyszałam. Chciałam o coś jeszcze spytać, ale już nic nie usłyszałam. Poczułam szarpania. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Louis'a i Harry'ego szarpiących mnie za ramiona.
- Ej, chłopaki... Nie umarłam.- powiedziałam akcentując ostanie słowo.
- Lou by chyba tego nie przeżył.- powiedział Harry.
- Zamknij się.- skarcił go Lou, a ja poczułam, że się rumienię. Chłopcy coś się o mnie pytali, ale ja spojrzałam w okno. Na chodniku przed domem stał nieruchomo zakapturzony chłopak. Był odwrócony wprost na mnie. Spod kaptura wystawały tylko blond kosmyki włosów, ale twarzy nie było widać. Patrzyłam się na niego przez dłuższą chwilę, ale Lou mnie odwrócił.
- Co się dzieje do cholery?! Masz wielkie, czarne skrzydła, jednym ruchem rozwaliłaś podłogę... - powiedział Harry patrząc na mnie. Spojrzałam się jeszcze raz w okno, ale już nikt nie stał na chodniku... Opowiedziałam chłopakom wszystko, co usłyszałam od głosu, ale nie powiedziałam, kto jest Inati.
- A kto jest tym Inati?- spytał Harry. Spojrzałam odruchowo na Louis'a i spuściłam głowę w dół.
- Nie wiem...- skłamałam.
- Musicie mi coś obiecać.- powiedziałam.- Nie możecie nikomu powiedzieć o mojej tajemnicy, ok?- spytałam.
- Jasne, jesteśmy przyjaciółmi, no nie?- spytał Lou. Spojrzałam na Harry'ego, a on się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam uśmiech.
- Jasne.- powiedziałam razem z Hazzą.
* Następnego dnia *
Obudziłam się o 6.45. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Padał... śnieg? Jest maj... Co się dzieje? Na chodniku znowu stał zakapturzony chłopak.Tylko on nie był w śniegu. Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę.
- Czy... to moja sprawka?- powiedziałam na głos.
" Tak. To twoja nowa moc. Emocjami panujesz nad pogodą. Fajne, nie? Na razie nie panujesz nad tym, ale jeszcze się nauczysz "
- A kiedy nauczę się panować nad sobą?!- krzyknęłam i do mojego pokoju wbiegła mama.
- Co się stało? Z kim rozmawiałaś?- spytała wystraszona.
- Z...- obróciłam się, ale na chodniku nikogo nie było.
- Gadałam tak... do siebie...- powiedziałam, a mama zmierzyła mnie wzrokiem. Zeszłyśmy razem na dół. I zobaczyłam Harry'ego i Louis'a śpiących na kanapie.
- Twoi koledzy u nas zostali na noc.- powiedziała
- Zauważyłam- powiedziałam i się uśmiechnęłam. Poszłam za nią do kuchni i usiadłam przy stole.
- Ymm... Oni wiedzą.- powiedziałam cicho.
- Co?!- krzyknęła Roxy uderzając widelcem o zlew.
- Ufam im!- krzyknęłam.
- Dopiero co ich poznałaś!- krzyknęła. Nagle do kuchni weszli Harry i Lou, i usiedli przy stole. Roxy patrzyła na nich chwilę i jak ponownie zasypiają na stole i spojrzała na mnie.
- Wyjeżdżam na cały tydzień. Ok? Jak wrócę, nadal mają wiedzieć tylko dwie osoby, tak?
- Akurat teraz sobie wyjedziesz?!- krzyknęłam, ale ona tylko wybiegła z domu.
- Świetnie!- krzyknęłam. Odwróciłam się do przysypiających chłopaków.
- Co chcecie na śniadanie? Wystarczą wam płatki?- spytałam.
- Yhym.- wymruczał Harry.
- Halo! Pobudka!- krzyknęłam, a oni się poderwali na krzesłach.
- Tak, płatki!- powiedział Lou rozbudzony. Nalałam mleko do misek i wsypałam płatki. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Harry śpi na stole.
- Niall ... Daj naleśniki.- wymruczał.
- Harry! To ja, Nicole! Nie Niall!- krzyknęłam, na co on wytrzeszczył oczy.
- Oj, sorry... Lunatykowałem.- powiedział zmieszany.
- Jasne.- odparłam. Podałam miskę Louis'owi, a jak podawałam miskę Harry'emu trochę mleka wylało się na jego loki.
- Aaaa! Moje włosy! Coś ty zrobiła?!?!?!- krzyczał Harry, gdy ja i Lou pokładaliśmy się ze śmiechu.
- Łazienka to drugie drzwi na prawo. Masz pół godziny!- krzyknęłam za nim. Gdy jadłam z Louis'em śniadanie panowała krępująca cisza, aż postanowiłam ją przerwać.
- Lou, bo...- powiedziałam, a on przeniósł wzrok z płatków na mnie. Jego wzrok był strasznie krępujący, więc postanowiłam mieć to za sobą.
- Lou, bo to jestes ty. To ciebie kocham i będę chronić.... Możesz mnie nie kochać, ale ja i tak będę ciebie kochała nie zważając na sytuację... Rozumiesz? Czy ty... Czy ty mnie kochasz?- spytałam i spojrzałam na niego. Nie uzyskałam odpowiedzi.
- Wiedziałam....- powiedziałam, ale Lou mi przerwał pocałunkiem.
- To znaczy.... To znaczy, że mnie kochasz?- spytałam.
- Proszę cię, muszę ci to tłumaczyć?- spytał i się uśmiechnął. Poszliśmy na kanapę i oglądaliśmy tv. Wreszcie Harry raczył zaszczycić nas swoją obecnością...
- Idziemy?
- Jasne.- powiedział Lou.
W samochodzie on prowadził, a ja siedziałam na miejscu pasażera, natomiast Harry siedział z tyłu. Gdy Lou zatrzymał się na parkingu, szybko wysiadłam z samochodu i poszłam w kierunku szkoły. Gdy byłam już na korytarzu, usłyszałam za sobą głos Louis'a.
- Nicole, zaczekaj!
Odwróciłam się i Lou mnie pocałował. Na  
oczach wszystkich.
- Dość tych czułości...- powiedział Harry rozdzielając nas. Uśmiechnęliśmy się do siebie i każdy poszedł w swoją stronę. Gdy wyjmowałam książki z szafki usłyszałam obok siebie trzask. Odwróciłam się i ujrzałam Max'a opierającego się o szafkę obok mnie.
- Masz czas dzisiaj?- spytał przygryzając wargę.
- Sory, ale nie.- powiedziałam.
- A jutro?
- Nie.
- Pojutrze?
- Nie.
- W sobotę?- spytał.
- Nie! Cholera, nie! Jestem zajęta!- krzyknelam i wszystkie twarze zwróciły się ku nam.
- Urocze...- szepnął mi do ucha Max i wszedł na ławkę.
- Uwaga! Nicole jest moja! Nikt nie ma prawa się do niej zbliżyć! Zrozumiano?!- krzyknął, ale w odpowiedzi otrzymał tylko ciche pomruki. Szybko wskoczyłam na ławkę i zepchnęłam go z niej.
- Jestem zajęta, Max! Przyzwyczaj się do tego, że prawie żadna dziewczyna ciebie nie chce!- krzyknęłam.- Jeśli będziesz groził jeszcze jakiejś dziewczynie to...- urwałam.
- To co?- spytał wskakując na ławkę.
- To zrobię na Twojej pedalskiej twarzyczce kuku.- powiedziałam, gdy rozległ się dzwonek. Zeszłam z ławki i poszłam w kierunku sali.
- To jeszcze nie koniec!- krzyknął Max za mną.
- Zapewne nie!- odkrzyknęłam i weszłam do sali.

piątek, 2 sierpnia 2013

Dark Love- rozdział 2

Dark Love rozdział 2
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Włączyłam telefon i napisałam wiadomość do Louis'a. " Pobudka! ". No tak, jest 6.30. Kto normalny wstaje o takiej godzinie? Ups... Podeszłam do szafy i zaczęłam wybierać ubrania. Zdecydowałam się na to. Poszłam do łazienki i odbyłam poranną toaletę. Gdy byłam prawie gotowa, wzięłam telefon do ręki. Miałam dwie nieprzeczytane wiadomości od Louisa.
" Boże, o której ty wstajesz? Mamy lekcje na 8.30! "
" Jest 7.30. Może podwieźć cię do szkoły? Tylko podaj adres ;) "-przeczytałam.
" Dzięki. 34 Baker Street. ;) "- odpisałam szybko.
" Ok, będę po ciebie o 8.20. Bądź gotowa ;) "
" Ok :) "
Zeszłam na dół myśląc. Chyba się zakochałam w nim... Ale czy on też się zakochał? A jak ma dziewczynę, a ja tylko rujnuję ich związek? Przeze mnie jakaś dziewczyna będzie cierpieć.... Nie, nie nie.... Boże co ja robię! On ma mnie jako przyjaciółkę, a ja? Tylko robię sobie nadzieję... Nagle poczułam mrowienie na plecach. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam jak moje czarne skrzydła się układają.... O, nie. Louis nie może mnie tak zobaczyć... 8.17. Dobra, Nicole... Uspokój się. Zamknęłam oczy i wolno wdychałam i wypuszczałam powietrze. Usłyszałam trąbienie. To pewnie Louis. Otworzyłam oczy. Uff. Po skrzydłach ani śladu. Wzięłam kanapkę, torbę i wyszłam z domu. Szybko wepchnęłam kanapkę do buzi i ujrzałam czarne audi. Wow. Louis wysiadł z samochodu, okrążył go i otworzył mi drzwi.
- Dzięki.- powiedziałam zaskoczona tym, że Louis zachowuje się tak dżentelmeńsko.
- Nie ma za co- opowiedział.
W samochodzie panowała cisza, aż ją przerwałam.
- Masz dziewczynę?- spytałam cicho. Popatrzył na mnie, a ja odwróciłam głowę w stronę szyby.
- Czemu pytasz?
- Nie wiem... Tak jakoś.- odpowiedziałam.
- Nie, nie mam.- odpowiedział uśmiechnięty.
- Ufff.- wypuściłam powietrze, a on się zaśmiał.
- Jesteśmy.- powiedział, na co ja wyszłam z samochodu. Przed sobą miałam dużą, ale skromną szkołę. Zaraz się zacznie.... Lou wyszedł z samochodu i złapał mnie za rękę. Gdy weszliśmy do szkoły, wszystkie spojrzenia padły na nas, a dokładnie na mnie. Podeszliśmy do grupki chłopaków.
- Harreh!- krzyknął Louis przytulając jednego od tyłu. Zaczął się z wszystkimi witać, a ja stwierdziłam, że powinnam poszukać swojej szafki. Zaczęłam się rozglądać po korytarzu, gdy nagle podszedł do mnie jakiś chłopak.
- Hej, mam na imię Alex. Ty zapewne jesteś Nicole. Jestem w samorządzie, chodź pokarzę ci twoją szafkę. Jej numer to 34. O to tu.-powiedział i pokazał na szafkę tuż za mną.
- Dzięki.- powiedziałam i otworzyłam swoją szafkę.
- Spoko, to twój plan lekcji. I jak będziesz czegoś potrzebowała, to przyjdź do mnie.- powiedział i wręczył mi kartkę. Mam pierwszy WF. Wzięłam torbę na WF i ruszyłam korytarzem w kierunku hali sportowej. Obok niej była szatnia, do której weszłam. Na szczęście tam dziewczyny się do mnie uśmiechały. Przebrałam się i wyszłam z szatni. Podeszłam do nauczyciela, który od razu się do mnie uśmiechnął.
- Ooo...Nicole! Dzisiaj na zachętę zagramy sobie w jakieś gry, ok?- spytał i dziewczyny za mną wydały okrzyk radości.
- Dziewczyny, to Nicole.- powiedział i wszystkie dziewczyny się ze mną przywitały. Weszłyśmy na halę gadając. Wszystkie lekcje minęły bardzo szybko i przyjemnie. Wyszłam ze szkoły i poczekałam na Louisa. Nagle mnie minął z jakimiś dwoma facetami.
- Poczekaj przy samochodzie! Zaraz wracam!- krzyczał Louis. Chciałam zostać i poczekać, ale coś mi mówiło, żeby pójść za nimi. Chowałam się za drzewami, aż oni zaciągnęli Louisa w ciemny zaułek. Podeszłam do ściany i wyjrzałam zza rogu. Faceci stali tyłem do mnie, więc raczej mnie nie zauważyli.
- Gdzie forsa?!- krzyknął jeden z nich.
- Nie mam! Na prawdę!- krzyknął wystraszony Louis. Jeden z nich kopnął go w brzuch. Skulił się i opadł na ziemię. Zakryłam dłonią usta. Muszę mu pomóc.
- Gdzie kasa?!- krzyknął drugi facet.
- Mówiłem, że nie mam!- krzyknął Louis, za co dostał w twarz.
- Zostawcie go!!!- krzyknęłam i wybiegłam im naprzeciw.
- Ooo... Kogo my tu mamy?- obrócił się w moją stronę jeden z nich.
- Nicole, uciekaj!- krzyknął Louis. Przebiegłam obok nich i stanęłam przed Louis'em.
- Zostawcie go w spokoju...- powiedziałam.
- Bo co nam zrobisz?! Dziewczynka nam coś zrobi! Ojeju, już się boję...- powiedział sarkastycznie facet. Jeden z nich podszedł do Louisa i kopnął go w brzuch. Nie wytrzymałam. Poczułam mrowienie na plecach. Faceci wytrzeszczyli oczy.
- Czym ty jesteś?- spytał jeden.
Nie odpowiedziałam tylko rzuciłam nim o ścianę, tak mocno,  aż cegły powypadały. Drugi popatrzył na mnie i szybko pomógł wstać swojemu koledze.
- Już. Idźcie stąd!- krzyknęłam, a oni uciekli. Od razu odwróciłam się do Louisa i wzięłam go na ręce. Nie wiedziałam, że byłam tak silna. Szłam w stronę samochodu. Położyłam go na tylnych siedzeniach, a sama usiadłam za kierownicą. Nigdy nie prowadziłam, ale jakoś dałam radę dojechać do mojego domu. Znowu wzięłam go na ręce i weszłam do domu. Położyłam go na kanapie, a moja ' mama '   pobiegła po apteczkę. Stałam obok i patrzyłam jak przeczyszcza mu rany.
- Nicole... Ty mu to zrobiłaś?- spytała gdy nakleiła mu plaster.
-Nie.- odpowiedziałam
- To kto? I dlaczego?- spytała odwracając się do mnie.
- Dwóch facetów chciało od niego forsę. Tyle wiem.- powiedziałam.
- Uratowałaś mnie.- wychrypiał Louis. Uklękłam przy nim i złapałam go za rękę.
- Czemu ci to zrobili?- spytałam.
- Harry im wisi forsę.- powiedział.
- A więc to przez Harry'ego!- krzyknęłam i zaczęłam przeszukiwać kurtkę Louis'a. Znalazłam telefon i wybrałam numer pod wpisem " Harry ". Po dwóch sygnałach odebrał.
-Lou!- wrzasnął do słuchawki.
- Przez ciebie Lou został pobity! Przyjedź tu albo będzie z tobą źle!- krzyczałam.
- Boże, co? Gdzie on jest?- spytał surowym tonem.
- 34 Baker Street. Masz 5 minut.-powiedziałam i się rozłączyłam. Boże, co mnie napadło? Odwróciłam się i zobaczyłam jak moja mama bierze torbę.
- Nicole, zaopiekuj się swoim kolegą. Ja idę do pracy na drugą zmianę. Wrócę po 22! Pa!- krzyknęła i wybiegła z domu. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
~~~~~~~~~~~
Jest 2 rozdział! Bardzo dziękuję wszystkim komentującym i czytającym. Czytasz-skomentuj! I teraz malutki szantażyk. +5 komentarzy=następny rozdział. ;) ~Wika

czwartek, 1 sierpnia 2013

Dark Love- rozdział 1

Dark Love- rozdział 1
~~~~~~~~~~~~~~~~


Roxy była moją 'mamą' jak i najlepszą przyjaciółką. Dogadywałyśmy się świetnie. Nie kazała mi iść do szkoły, aż po dzień dzisiaj.
- Czemu?! Pamiętasz co moja mama napisała?! Że mam być w ukryciu, póki się nie nauczę panować nad sobą!!!- wrzeszczałam na nią, ale ona była nie ugięta.
- Nicole! Masz już 17 lat i nie nauczysz się panować nad sobą, jak będziesz w ukryciu!!! Musisz poznać ludzi. Dobrze? Pani dyrektor to moja najlepsza przyjaciółka, więc nie będziesz obciążana w szkole...- powiedziała coraz spokojniejszym tonem. Burknęłam.
- Jutro twój pierwszy dzień w szkole. Pochodzisz tam miesiąc i wakacje! Nie przemęczysz się.- powiedziała ironicznym tonem.
- Dobra... Idę się przejść.- powiedziałam, wzięłam torbę do ręki i wyszłam. Nałożyłam słuchawki na uszy i poszłam na spacer. Szłam ulicami Londynu i patrzyłam na wszystkich ludzi mnie otaczających. Dzieci bawiące się w berka, zakochane pary, ludzie spóźniający się do pracy... Chciałabym być normalnym człowiekiem. Normalną, przeciętną nastolatką mającą przyjaciół i normalne życie...
Nagle wpadłam na jakiegoś chłopaka, któremu wytrąciłam niechcący książki.
- Przepraszam...- powiedziałam i zaczęłam zbierać mu książki.
- Ja to wezmę.- powiedział chłopak i zabrał ode mnie książki. Spojrzałam na niego. Wysoki, niebieskooki brunet z czapką nasuniętą na głowę.
- Mam na imię Louis.- powiedział.
- Nicole.- odpowiedziałam, a on włożył książki do plecaka.
- Masz ochotę się przejść?- spytał, a ja kiwnęłam głową. Louis mnie pytał o mnóstwo rzeczy. M.in. do której szkoły i klasy chodzę. Okazało się, że jutro mam pierwszy dzień w klasie, do której chodzi Louis.
- Wow, to fajnie, że znam już jedną osobę w nowej klasie.- powiedziałam i spojrzałam na zegarek. O, nie. Nie było mnie w domu od trzech godzin...
- Lou, ja już muszę iść do domu...- wyjąkałam.
- Odprowadzę cię.- powiedział.
- Dzięki.- powiedziałam i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Rozmawialiśmy przez całą drogę. Louis to zabawny chłopak. Nagle zauważyłam, że stoimy przed moim domem.
- To już tu. To.... pa.- powiedziałam i poszłam w kierunku drzwi.
- Zaczekaj!- krzyknął za mną.
- Mogę wziąć twój numer?- spytał i się uśmiechnęłam. Dałam mu karteczkę z moim numerem i ostatni raz się do niego uśmiechnęłam.
- To pa.- powiedział i odszedł. Weszłam do domu rozpromieniona. Zdjęłam torbę i poczułam wspaniały zapach tortu czekoladowego. Poszłam do kuchni i ujrzałam Roxy krojącą tort czekoladowy.
- A to z jakiej okazji?- spytałam i wzięłam od niej talerz z kawałkiem tortu.
- Pomyślałam, że zrobię twój ulubiony tort, to jakoś ciebie przekonam do tej szkoły.- powiedziała.
- Nie musiałaś.- powiedziałam rozmarzona o nowo poznanym chłopaku.
- A więc. Jak ma na imię?- spytała nagle, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- Co? Jak to? Jaki on? Nikogo nie spotkałam. Pfff... Byłam na normalnym spacerze...- zaczęłam nawijać jak nakręcona.
- Widzisz? Nie umiesz kłamać. Jak. ma. na. imię.- powiedziała i spojrzała na mnie.
- Louis.- powiedziałam.
- Wiedziałam, że chodzi o chłopaka!- krzyknęła i wybuchnęłam śmiechem. Zjadłyśmy razem tort i poszłam na górę wziąć prysznic. Po umyciu się przebrałam się w pidżamę i wlazłam pod ciepłą kołdrę. Nagle dostałam SMS-a.
" Zgadnij kto to? "
Oj, Louis... Po chwili odpisałam.
" No nie wiem... Daj mi jakieś podpowiedzi."
" Mega przystojny, zabawny, wesoły, miły... Mam dalej wymieniać, czy już wiesz? ;D"-przeczytałam.
" Hmmm... Jeszcze bardzo skromny... Louis!"
" Hahah, zgadłaś!"
Pisaliśmy bardzo długo, aż poczułam się zmęczona.
" Idę spać. Jutro pierwszy dzień w nowej szkole, więc muszę się wyspać. Pa :)"- napisałam i położyłam telefon na szafce nocnej. Nie mogę się doczekać jutra. To będzie wspaniały dzień.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mamy 1 rozdział! Piszcie co o nim myślicie. Będę dodawać rozdziały codziennie lub co 2dni, chyba że wyjadę. Kocham was!
~ Wika

Bohaterowie


Nicole Osment



Roxy Osbourne


Emily Cadence


Louis Tomlinson


Harry Styles


Max Foster


Niall Horan

Dark Love - prolog

Dark Love
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To opowiadanie będzie fantasy, a chłopcy nie są gwiazdami. To jest prolog opowiadania, jeśli ktoś skomentuje, dodam 1 rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Miałam może, pół roku. Patrzyłam swoimi zielonymi oczami na trzymającą mnie matkę. Płakała.
- Justine, tak będzie lepiej... - odezwał się mój tata patrząc na mnie załzawionymi oczami.
Stali przed jakimś domem. To nie był mój dom... Nie mieszkałam tu.
- Oni zaraz ją dorwą... Będą ją dręczyć. Jeśli ją oddamy, będzie miała szanse na lepsze życie.- mówił dalej mój ojciec. Mama pocałowała mnie w czoło i wymusiła uśmiech.
- Wygląda tak... niewinnie. Jakby była zwyczajnym dzieckiem...- szeptała mama patrząc na mnie.
- Justine...- westchnął tata - Ona jest mutantem. Ma czarne skrzydła, które jej wyrastają pod wpływem emocji! Nie umie nad tym panować. Musi żyć w ukryciu, aż nie zacznie nad tym panować.- powiedział zmęczony już mężczyzna.
- Dobrze...- powiedziała moja mama i ostatni raz pocałowała mnie w czoło. Włożyła mnie do kartonu i położyła na mnie karteczkę. Zapukała do drzwi i otworzyła je czarnowłosa kobieta. Wzięła mnie na ręce i spojrzała na moją mamę pytającym wzrokiem.
- Proszę się nią opiekować... Jest inna. Musi nad sobą zapanować, ale wszystko jest w liście...- moja mama przerwała, gdy rozległa się seria strzałów. Kobieta szybko wzięła pudełko i weszła do domu zamykając drzwi. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła do mnie.
- Cześć, maleńka... Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Twoi rodzice...- urwała i do jej oczu napłynęły łzy. - Mam na imię Roxy Esbourne. Zaopiekuję się tobą. Wszystko będzie dobrze...-powiedziała, a ja się rozpłakałam. Roxy mnie przytuliła i uciszała.
- Wszystko będzie dobrze...
***
Roxy, gdy podrosłam, powiedziała mi prawdę, o śmierci moich rodziców, ale dałam sobie radę. Ona pogodziła się też z tym, że jestem mutantem. Wychowywała mnie, próbowała uczyć jak nad sobą panować... Zachowywała się jak prawdziwa matka. I teraz nie mówię do niej " Roxy ", tylko "mamo". A tak w ogóle. Mam na imię Nicole, mam 17lat. Jestem mutantem.
~~~~~~~~~~~
Hej! I mamy prolog! Proszę, ten kto czyta, niech skomentuje, bo ja nie wiem, czy pisać tą opowieść...
~Wika

Witam ;)

Hej, mam na imię Wika. Dopiero zaczynam prowadzić tego bloga i jeszcze zmieniam wygląd itp. Zacznę pisać, jak pojawi się co najmniej 5 komentarzy pod tym postem, bo nie wiem czy jest sens pisać  ;) Czy zmienić wygląd, czy taki wystarczy? Kocham was ;*