Zaczęłam biegać po całym domu znajdując wiecej śladów krwi. Krzyczałam , ale nikt nie odpowiadał. Pobiegłam do swojego pokoju. Był nietknięty... Usiadłam na łóżku. Nagle zauważyłam w ścianie obok, świeżo namalowaną część. Widać to było, po lekko jaśniejszym kolorze. Podeszłam do niego i dotknęłam ręką. Była bardzo świeżo namalowana. Zapukałam w ścianę. Była pusta. Kopnęłam ją z całej siły, a odłamki jej rozsypały się. Tony kurzu wyleciały z dziury. Nagle ujrzałam w dziurze skrzynkę. Czarna, mała skrzynka. Wyjęłam ją powoli. Po otworzeniu jej, ujrzałam liścik. Rozwinęłam go.
" Droga Nicole. To koniec. Przyszedł na ciebie czas. Wyrocznia się wypełni, a ty będziesz musiała stanąć oko w oko ze swoją drugą połową. Za chwilę mnie znajdą. Pewnie jak to czytasz, mnie już nie ma. Ale pamiętaj. Od teraz zostało około 2 tygodni. Śpiesz się. Znajdziesz nowych sprzymierzeńców, ale także i wrogów. Nie możesz zawieść. Od ciebie zależy życie twoich bliskich, a także i całego świata. Całuję poraz ostatni,
Roxy xx "- przeczytałam. Łzy zlatywały mi po policzkach. Nie jestem gotowa. Zazwyczaj musiałam ratować własną skórę, a teraz mam ratować świat? Ta 'wyrocznia' na pewno sie myli. To pomyłka. To nie ja. Na pewno. Poza tym, skąd Roxy wiedziała o tym, że ją za chwilę znajdą? A No tak. Jest wielką czarownicą. Nadal nie przyjmuję tego do świadomości, ale raczej tak jest. A najgorsze pytanie... Kto ma ją znaleźć? Na wojnie z kim mam umrzeć? Od czego mam uratować świat? Złapałam się za głowę. Podeszłam do okna. Dotknęłam szyby, która automatycznie pokryła się szronem, choć na dworze świeciło słońce. Nagle pojawiły się literki.
'A więc dręczą cię te pytania?'
- Zac? To ty?- spytałam.
' Nie, czerwony kapturek. Oczywiście, że ja!'
- Czemu nagle do mnie gadasz? Czemu dopiero teraz?- spytałam z wyrzutem.
' Mamy tylko 2 tygodnie. Natychmiast wracaj do lasu. W tej chwili. Unikaj osób. Uciekaj.'
- Co?- spytałam, ale szron szybko zniknął. Wzięłam list do ręki i wybieglam z domu. Coś musiało sie stać. Posłuchałam Zac'a i pobiegłam do lasu. Obok mnie przechodzili mężczyźni z nisko nasuniętymi kapeluszami. Ubrani w czarne garnitury i zaopatrzeni w czarne walizki mijali mnie. Gdy byłam coraz bliżej lasu, zaczęli na mnie wpadać. Co sie dzieje? Zaczęłam coraz szybciej biec. Faceci zaczęli mi zagradzać drogę, ale ja odpychałam ich tylko i biegłam szybciej. Nagle usłyszałam za sobą zdaje sie tysiące kroków. Obróciłam się. Wszyscy mężczyźni teraz mnie gonili. Nagle poczułam mocny powiew wiatru i wskoczyłam w krzaki. 'Facetów w czerni' nigdzie nie było. Byłam w lesie. Nagle usłyszałam donośny stukot kopyt. Ujrzałam Zac'a jadącego na dużym, czarnym jeleniu, wołając mnie.
- Zac!- krzyknęłam uradowana.
Jeleń od razu odwrócił się w moją stronę i przybiegł do mnie.
- Nicole! Boże!- Zac wciągnął mnie na jelenia i mnie przytulił. Gdy się odemnie odsunął, ujrzałam w jego oczach łzy.
- Zwołaliśmy wszystkich których znamy. Powinni pomóc. - powiedział łamiącym się głosem.
- Wilki są po naszej stronie. Też będą walczyły.- powiedziałam, a Zac sie lekko uśmiechnął.
- To dobrze.- mruknął.
- Zac, ja... To pomyłka. Ja nie mogę nikogo uratować! Wyrocznia się na pewno pomyliła!- powiedziałam, a Zac pokręcił głową.
- Wyrocznia się nigdy nie myli.- powiedział i ruszył w las.
czekam na nn <3 i przepraszam ze tak długo mnie nie było
OdpowiedzUsuń